Przeprojektowanie jednej ze sztandarowych serii to radykalny krok, na który niewielu producentów byłoby gotowych. Zwłaszcza, kiedy chodzi o kultowy tytuł, który przez wiele lat zdążył zgromadzić wokół siebie miliony fanów na całym świecie. Mimo obaw, reboot w postaci Assassin’s Creed Origins okazał się sukcesem. Zmiana gatunku i wprowadzenie nowych mechanik sprawiły, że nowa część była wreszcie czymś więcej niż tylko kolejną mapą z innej epoki. Po egipskiej genezie bractwa otrzymaliśmy kolejną historię, osadzoną tym razem w starożytnej Grecji. Pojawiła się możliwość wyboru płci, jeszcze bardziej rozbudowane drzewko umiejętności oraz fabuła oparta o wybory moralne, podejmowane w zadaniach głównych i pobocznych. W skrócie – doskonała gra RPG. Sprawdźmy, czy najnowsza odsłona serii jest równie dobra.
ASSASSIN’S CREED VALHALLA
Niewiele zapowiedzi zrobiło na mnie takie wrażenie jak ośmiogodzinny stream z teaserem Valhalli. I to nie ze względu na niesamowite umiejętności grafika, tylko emocje w momencie gdy w końcu oficjalnie potwierdzono, że nowa część jest o Wikingach. Na to czekałem jako fan serii Assassin’s Creed i serialu Vikings.
FABUŁA
Tym razem przenosimy się do IX wieku i Norwegii, skąd jako Eivor „Wilcza Paszcza” wyruszamy na podbój Anglii. Podobnie jak w poprzedniej odsłonie serii, możemy na początku wybrać płeć postaci, co przełoży się na niektóre aspekty rozgrywki. Poza głównym wątkiem fabularnym, przyjdzie nam wykonywać dziesiątki misji pobocznych, które zaskakują pomysłowym scenariuszem, dialogami, nawiązaniami do popkultury i ciekawymi zwrotami akcji.
MECHANIKA
Tak samo jak w Origins, mamy tu rozwój postaci za pomocą wykupywanych za punkty doświadczenia umiejętności aktywnych i pasywnych. Odpowiadają one między innymi za biegłość w skradaniu, posługiwaniu się różnymi rodzajami broni, czy siłę ataku.
Ważnym elementem jest uzbrojenie, które podobnie jak pancerze możemy ulepszać u kowali za pomocą znalezionych lub zdobytych w najazdach surowców. Mamy tu sztylety, miecze, topory, włócznie, kiścienie, łuki – pełny asortyment narzędzi. Cały sprzęt podzielony jest na sety, a ich kompletowanie daje premie do ataku/obrony. Sprzęt na wyższych poziomach pozwala na umieszczenie w nim run, zapewniających wzmocnienie jednej z cech. Runy możemy znaleźć lub kupić, a ich wymiana nie wymaga obecności kowala.
Skoro już jesteśmy przy broni, trzeba wspomnieć jak wygląda walka i przeciwnicy. Starcia odbywają się w czasie rzeczywistym, choć odpowiedni dobór umiejętności umożliwia spowolnienie czasu przy zabójstwach z ukrycia lub strzelania z łuków. Podobnie jak w poprzednich częściach, oponenci posiadają paski zdrowia i poziomy. Tych na naszym i poniżej pokonamy bez problemu, ale na widok czerwonej czaszki lepiej opracować dobrą strategię ataku lub ucieczki.
Jedną z najważniejszych lokacji w Assassin’s Creed Valhalla jest rozwijana przez nas osada. Jej rozbudowa pozwala nie tylko na dostęp do nowych handlarzy, ale i nowych misji pobocznych czy aktywności, związanych z łowieniem ryb, polowaniem czy zbieraniem rzymskich artefaktów. Ponadto, jak w każdym większym mieście w grze, znajdziemy tam podnoszące charyzmę pojedynki na obelgi i wymagające zręczności turnieje pijackie.
Istotnym elementem sandboxowych produkcji jest transport. Tradycyjnie już możemy przenosić się między odkrytymi punktami synchronizacji, podróżować drakkarem, konno, pieszo lub wpław. Nowością jest możliwość nauczenia naszego rumaka pływania, dzięki czemu nie zrzuci nas z grzbietu gdy trafimy na głębokie wody.
A poruszać się jest gdzie, bo mapa jest spora. A w zasadzie kilka map, bo podróżować nam przyjdzie po Norwegii, Anglii, Winlandii, Asgardzie i Jotunheimie, które posiadają odmienny krajobraz, klimat oraz faunę i florę. Podobnie jak w poprzednich częściach misje, znajdźki, kluczowi dla fabuły przeciwnicy i miasta oznaczone są markerami.
W odkrywaniu mapy pomaga nam kruk Synin, który podobnie jak orły z poprzednich części pozwala na obserwację terenu z góry i identyfikację przeciwników.
Na koniec kilka zdań o usługach dodatkowych. Assassin’s Creed Valhalla możemy połączyć z aplikacją Ubisoft Connect, która pokazuje porady i szczegółowe statystyki na temat rozgrywki oraz wyzwania dla społeczności. Nagrodą są elementy kosmetyczne, surowce i broń, które można odebrać w grze. Nie zabrakło mikropłatności, choć podobnie jak w przypadku starszych części, kupić można wyłącznie elementy kosmetyczne, które nie mają wpływu na rozgrywkę.
OPRAWA AUDIOWIZUALNA
Grafika w wersji na konsolę PlayStation 5 wygląda fenomenalnie. Zarówno pod względem wykonania lokacji, postaci i tekstur, czy efektów świetlnych oraz atmosferycznych. Wielokrotnie zdarzało mi się zatrzymywać w jakiejś mieścinie tylko po to, by zrobić zrzut ekranu spacerującego kota, czy malowniczego krajobrazu. Trudno ocenić na ile silnik wykorzystuje moc konsoli, ale jedno jest pewne. Assassin’s Creed Valhalla robi niesamowite wrażenie.
Dźwięk natomiast dorównuje grafice. Idealnie dobrane głosy dubbingu, muzyka i pieśni śpiewane przez załogę podczas rejsów budują klimat i zapadają w pamięć. Niewiele produkcji może się pod tym względem równać z dziełami Ubisoftu.
CZY WARTO
Assassin’s Creed Valhalla to doskonały tytuł, który nie tylko dorównuje genialnej poprzedniej części, ale i pod wieloma względami ją przerasta. Mimo wysoko zawieszonej poprzeczki, producentowi udało się nie tylko rozwinąć pomysły z Odyssey, ale i dodać kolejne, charakterystyczne dla nowej epoki mechaniki. Gra powala oprawą audiowizualną i zachwyca fabułą wątku głównego oraz misji pobocznych. Przy tym oferuje olbrzymi świat do zwiedzenia, który dostarczy wiele godzin doskonałej rozrywki. Dla fana serii lub miłośnika historii i mitologii Wikingów to pozycja obowiązkowa, a reszcie polecam sięgnąć wcześniej po Origins i Odyssey, żeby poznać genezę konfliktu między Bractwem i Zakonem Starożytnych.
Ostateczną decyzję zostawiam wam, a ja wracam do podbijania Anglii.
Wszystkie zrzuty ekranu pochodzą z PS5.
Grę do recenzji udostępnił Ubisoft.