fOtOtest: Moto g9 plus

Nie ma chyba drugiego producenta, który tak świetnie jak Motorola rozumiałby nie tylko potrzeby użytkownika, ale i relację jakości do ceny. Wielokrotnie udowodnili, że można zrobić stosunkowo tanie urządzenia z pozbawionym nakładek systemem, sporą baterią, dobrym ekranem i niezłym modułem aparatu. Z tym większą ciekawością sięgam więc po ich kolejny model by sprawdzić czy nadal zasługują na miano królów średniej półki.

MOTO G9 PLUS

Jak większość smartfonów w tym roku, Moto g9 plus posiada okrągłe wcięcie w ekranie na kamerę i wąskie ramki. Wolałbym co prawda chowany moduł, ale to pewnie wpłynęłoby na cenę. Na prawej krawędzi znajdziemy włącznik zasilania z czytnikiem linii papilarnych i regulację głośności. Na lewej natomiast dedykowany przycisk przypisany do Asystenta Google.

Tył z tworzywa został wykonany tak by przypominał szkło. Osobiście nie jestem fanem powierzchni łapiących odciski palców i rysy, ale pozostaje mi tą modę po prostu przeczekać. Wysepka z modułem aparatu jest na tyle duża i odstająca, że telefon bez pokrowca będzie się gibał na stole. Całość wygląda nieźle, choć bywało lepiej. Zwłaszcza jeśli w pamięci mamy tył modelu g 5G plus.

W zestawie poza telefonem, słuchawkami, ładowarką i przewodem zakończonym obustronnie USB-C, znajdziemy też etui z tworzywa sztucznego, które zabezpieczy tył i aparat przed porysowaniem.

APARAT

Moduł aparatu oferuje matryce:

  • główną o rozdzielczości 64 megapiksele (16 Mpix  w technologii Quad Pixel) z optyką o przysłonie f/1,8,
  • 8 megapikseli, uzbrojoną w obiektyw ultraszerokokątny 118° o przysłonie f/2.2,
  • 2 megapiksele z makroobiektywem o przysłonie f/2.2 z minimalną odległością ostrzenia 2,5 cm,
  • 2 megapikseli z czujnikiem głębi ostrości i przysłoną obiektywu f/2.2.

Przedni aparat posiada sensor o rozdzielczości 16 megapikseli i optykę o przysłonie f/2,0.