Zeszłoroczny Pixel 8a zrobił na mnie spore wrażenie. Mimo, że nie miał najlepszej konfiguracji w swojej klasie, po prostu bardzo przyjemnie mi się go używało. Wiele smartfonów robiło ładne zdjęcia, ale żaden nie oferował tak wyrównanej jakości w każdym z trybów i powtarzalnych efektów. To wysoko postawiona poprzeczka, więc tym chętniej zabrałem się za recenzję tegorocznego Pixela 9a.
GOOGLE PIXEL 9A
Jak większość modeli, Google Pixel 9a ma zaokrąglone narożniki, aluminiową ramkę oraz centralnie umieszczony otwór na kamerę. Na prawej krawędzi znajduje się regulacja głośności oraz umieszczony nad nią włącznik, na dolnej głośniki i wejście USB-C, a na lewej tacka kart SIM.
Tył z matowego kompozytu wygląda estetycznie i nie zbiera odcisków palców. Obiektywy tylnych aparatów i lampę błyskową zgrupowano na niewielkiej wysepce niemal nie wystającej poza obudowę. Muszę przyznać, że w dobie gigantycznych modułów kamer, takie rozwiązanie prezentuje się niezwykle elegancko nawet na tle wyższych modeli Pixela.
Poza telefonem w zestawie znajdziemy wyłącznie szpilkę do wymiany karty SIM, przewód USB-C oraz przejściówkę z USB-C na USB-A. Nie dołączono ładowarki ani żadnego pokrowca. Dedykowane etui widoczne na zdjęciach można dokupić oddzielnie.
APARAT
Tylny moduł aparatu Pixela 9a posiada dwie matryce o rozdzielczościach:
-
48 megapiksele z optyką o przysłonie f/1,7 i polem widzenia 82°,
-
13 megapikseli z obiektywem ultraszerokokątnym o przysłonie f/2,2 i polu widzenia 120°.